sobota, 29 sierpnia 2009

Damskie wariacje...

Damskie wariacje...lub poprostu temat z wariacjami...a tematem, jak zwykle w moim przypadku, są damy...i niewielki, ale według mnie bardzo subtelny wzór...







poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Róże...

Nieuchronnie, wielkimi krokami zbliża się koniec lata...i choć formalnie na ten moment przyjdzie nam czekać niemal 4 tygodnie to już dziś pierwsze symptomy jesieni subtelnie próbują przebić się przez niewidoczną granicę...
Już teraz żal mi odpływającego,cudownego okresu...ciepłego słońca...bajecznej zieleni...magii zapachów...kwiatów...i tak... przy okazji moich melancholijnych rozważań przyszedł mi do głowy pewien pomysł...
Zacznę może od obrazka z różami, które wyszyłam kilka miesięcy temu. Oryginalnie pochodzą one z książki, w której można znaleźć przepiękne wzory na poduszki. Ja jednak, mimo iż haft już ukończyłam, zmuszona jestem poczekać na "lepsze czasy" :) i maszynę do szycia , aby móc zrealizować do końca swój projekt...




To właśnie kwiaty stały się inspiracją do mojego nowego projektu, a mała różyczka, którą znalazłam w jednej ze swoich ulubionych publikacji niepostrzeżenie została jego główną bohaterką...:)Pomyślałam,że jej niewielki rozmiar mogę doskonale wykorzystać do ozdobnej nakładki na pokrywkę do słoiczka. Z wyszywaniem uporałam się stosunkowo szybko, przyszyłam do kanwy ozdobną koronkę i raptem mój mały słoiczek zyskał nowe ubranko...





Róze...jestem pewna,że wkrótce zatęsknię za ich zapachem...
Na szczęście jesień potrafi być również czarująca...

środa, 19 sierpnia 2009

Fotografia...

Dwa dni temu, zupełnie przez przypadek, trafiłam na bardzo interesujący blog Alizee, na którym jego autorka ogłosiła konkurs na najbardziej letnie zdjęcie tego lata.Świetna i bardzo pomysłowa idea. Przez chwilkę nawet zapragnęłam wziąść udział w tym bardzo atrakcyjnym konkursie, jednak uświadomiłam sobie z żalem, że tego lata niemal wogóle nie fotografowałam("męczyłam" tylko swoje krzyżykowe robótki:) Cóż, może następnym razem-pomyślałam...
Cała ta sytuacja podsunęła mi jednak pomysł, by na blogu umieścić kilka swoich fotografii sprzed kilku, kilkunastu miesięcy...Zdarza mi się bowiem, w przypływie przysłowiowego natchnienia uwiecznić coś przy pomocy obiektywu.Jestem w tej dziedzinie absolutnym amatorem, ale w miarę swoich możliwości staram się rozwijać...
Myślę,że zawdzięczam fotografii wiele...odkąd z rozmysłem zaczęłam robić zdjęcia świat wokół wygląda inaczej...Aktualnie nie jestem w stanie przejść obojętnie nawet obok najmniejszych rozmiarów stworzonka, rozglądam się...doszukując się wszędzie najdrobniejszych przejawów piękna, regularności, doszukuję się we wszystkim niezwykłych form...
Z rozmysłem upodobałam sobie zdjęcia portretowe, zdarza mi sie jednak sfotografować coś zupełnie innego... Dziś zdecydowałam się pokazać tylko 4 zdjęcia(by zanadto nie zanudzać:) Każde z nich zatytułowałam. W tym przypadku zasugerowałam sie ogólnieprzyjętymi tendencjami z portali fotograficznych.Tytuł to niewątpliwie istotny element-sugeruje odbiór zdjęcia, jednak nie jestem pewna czy potencjalny odbiorca tego własnie potrzebuje...To zdecydowanie kwestia sporna...Z przyjemnością jednak skupiłam się na sformułowaniu wskazówek, które poniekąd mogę nazwać tytułami...

Oto pierwsze zdjęcie...




Tytuł brzmi... "Mój jedyny motyl chce połknąc kółko"... Wiem... to dość trywialne , ale prawdziwe:)




"Pozwól mi tylko wytłumaczyć..." Nie wiem dlaczego to zdjęcie kojarzy mi się ze sceną, w której On stara się wytłumaczyć Jej coś bardzo waznego...



"Kolczatek"....To chyba jednak niezbyt oryginalne...





I ostatni tytuł: " Nie bądż taki spięty..."
Dziś to juz ostatnie zdjęcie...zastanawiam się... czy gdybym nie zapisała tytułów to moje zdjęcia odebrane byłyby zupełnie inaczej...?






poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Dziewczynka z różami...część druga, ostatnia...

Praca nad haftem z dziewczynką dobiegła końca...
Obrazek nie jest bardzo duży, gdyż w ostatnim czasie upodobałam sobie wyszywanie na Aidzie 16, często używam 18.
Z perspektywy wykonanej pracy muszę przyznać,że duża ilość 1/4x ,3/4x i backstitch momentami skłaniał do przerw... Mam jednak wrażenie,że niemal każdy wzór(szczególnie, gdy jest dość duży)od czasu do czasu wymaga choćby chwilowego oderwania się... Powrót, po krótkim czasie, bywa jednak bardzo przyjemny...i tak właśnie było w tym przypadku:) Oczywiście nie umniejsza to mojego ogólnego wrażenia,że praca z haftem to najlepszy sposób relaksu pod słońcem...
Dziewczynkę tymczasowo oprawiłam w ramkę, którą docelowo zaplanowałam użyć do mojego kolejnego haftu. "Babska ciekawość" była na tyle silna,że pozwoliłam sobie wykorzystać ją, by na ten moment choć przez chwilkę moja nowa,mała dama zaprezentowała się w korzystnym świetle...


wtorek, 11 sierpnia 2009

Sukienka...

Rozpromieniona girlandami świateł sala, ozdobione fantazją suknie, bajeczne fryzury, wprowadzająca w cudowny nastrój ponadczasowa muzyka...to scena niczym z balu Kopciuszka przywołująca nastrój aury z poprzednich epok...
Piękno, elegancja minionych czasów niewątpliwie ma swój urok, jednak po wnikliwym zaznajomieniu się z zagadnieniem zrozumiałam, że ma przede wszystkim wysoką cenę...Co ciekawe nie mam tutaj na myśli tylko kwestii finansowej. Naturalnie...piękne tkaniny,klejnoty, sztab stylistów to niebywały koszt, ale okazuje się,że wysiłek z jakim przychodziło nosić tak wymyślne elementy ubioru zdarzał się być zgubny dla zdrowia...
W dzisiejszej dobie ogólopojętego luzu i swobody w modzie ciężko wyobrazić sobie, aby strój mógł paralizować ruchy, wręcz uniemożliwiać naturalny proces oddychania.To nieprawdopodobne jak wiele wysiłku kosztowało ówczesne damy noszenie sztywnych gorsetów, których regularne stosowanie mogło powodować nieodwracalne zniekształcenia w obrębie klatki piersiowej.
Cóż...podziwiam za wytrwałość i nieprzeniknioną walkę o to by być piękną...
Pozwoliłam sobie nawiązać do zagadnień z poprzednich epok ze względu na mój ostatni projekt...
Otóż... pewnego dnia w mojej głowie zrodził się pomysł zrobienia malutkiej sukienki... i tak powstała drobna, koronkowa namiastka ubioru na bazie gorsecika.



Co prawda nie jest ona tak doskonała i ozdobna jak stroje z minionych stuleci, ale pomyślałam ,że przy niewielkim wysiłku może stanowić ozdobę jednego z moich pokoi.
Specjalnie do tego projektu odnowiłam starą, niepotrzebną nikomu ramkę(tzn na wyczyszczoną sosnową bazę przykleiłam ozdobne ornamenty, całość pomalowałam i oczywiście przetarłam by uzyskać efekt zamierzonej staroci). Jestem bardzo przejęta wszystkimi wspomnianymi czynnościami, bo podjęłam się ich zrobienia po raz pierwszy i mimo swego beztalencia plastycznego, liczę na to,że wyszło przyzwoicie.




Sukienka,otoczona ozdobnymi detalami ,zajęła swoje miejsce w ramie, a ja... choć na codzień staram się być realistką pomyślałam, że mimo pewnych niedogodności , o których wspominałam na początku, miło byłoby choć raz założyć na siebie wymarzoną... cudownie skrojoną suknię... w olśniewającym, ulubionym kolorze... i przez chwilkę dać się ponieść wspaniałym dżwiękom wirującej muzyki...


sobota, 8 sierpnia 2009

Sentymentalnie...

Sentymentalnie...bo o początkach mojej przygody z haftem krzyzykowym...
Wszystko zaczęło się pewnego zimnego,śnieżnego dnia...i choć pierwsze słowa nastrajają sympatycznie historia niestety nie jest bardzo oryginalna:)
Otóż tego dnia sprowokowana niebywałą nudą wybrałam się do sklepu z akcesoriami do wszelkich robótek ręcznych i kierowana sentymentem do dziecięcych obrazków wybrałam słodki wzór z misiami. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia na co się decyduję,bo choć wcześniej, raz jeden, zetknęłam sie z haftem gobelinowym, to nie miałam pojęcia na czym polega operowanie haftem krzyżykowy... Co więcej...nie zauwazyłam,ze mój nowy projekt wymaga znajomości tego ściegu...Ambitnie podeszłam do swojej robótki i z duużym wysiłkiem nauczyłam się wszystkich mozliwych sposobów haftowania(najtrudniejszy okazał się french knot:) i w niebywale krótkim czasie powstały te oto misie...



Podekscytowana ogromnymi mozliwościami, które właśnie odkryłam, zdecydowałam się na balleriny. Kupiłam trzy i w niebywałym tempie wyszyłam wszystkie planując umieścić je w tryptyku. Każda z dziewczynek oryginalnie miała wokół siebie ozdobną ramkę, uznałam jednak,że w przypadku mojej serii nie będą one potrzebne. Oczywiście z ciekawości jedną z nich wyszyłam ze wspomnianą ozdobą i czasem zastanawiam się, czy właściwie zrobiłam pomijając je w swoim projekcie...?



Tak wygląda ballerina z ramką...


Oczywiście moje pierwsze obrazki nie są idealne, ale sporo nauczyłam się podczas pracy nad nimi i mimo ich niedoskonałości mam do nich ogromny sentyment.

I tak...balleriny od ponad dwóch lat zajmują miejsce na jednej ze ścian pokoju mojej córki, ale przyznaję,że już kusi mnie by coś zmienić w tym miejscu i wyszyć coś nowego...Zastanawiam się teraz czy tylko ja cierpię na tą nieuleczalną chorobę jaką jest ciągła potrzeba wyszywania, czy może to naturalne uczucie...?

Related Posts with Thumbnails